GospodarkaPaństwoPolitykaPolska

Prof. Gwiazdowski ostrzega: Czeka nas fala nowych podatków, które nie będą nazywane podatkami

Podatki, które nie są podatkami

Polski rząd lubuje się we wprowadzaniu nowych podatków, które nazywa mianem opłat, składek lub danin. Teraz ponownie rządzący obiecali, że nie będzie podwyżki podatków. Jednak wiadomo już o tym, że zamiast podwyżek, rząd wprowadzi nowe opłaty, które w ramach „uszczelniania” systemu w przyszłym roku obciążą niektóre grupy podatników.

Wśród takich quasi podatków jest między innymi opłata cukrowa, którą rząd nałożył na producentów i dostawców napojów słodzonych. Od nowego roku najprawdopodobniej wejdzie w życie także zapowiedziany już kilka lat temu podatek od sprzedaży detalicznej. Zdaniem profesora Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha nowe obciążenia są nieuniknione, skoro rząd wydaje i zadłuża się na taką skalę.

Czeka nas fala nowych podatków, które dla zmyłki nie będą nazywane podatkami. Zresztą to nic nowego, bo od lat państwo udaje, że nas nie opodatkowuje. Przykładowo składka na ubezpieczenia emerytalne to nic innego jak podatek celowy na emeryturę. I to nie dla tych, którzy płacą ten podatek, tylko dla tych, którzy dzisiaj pobierają te świadczenia.

– mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr hab. Robert Gwiazdowski, prof. Uczelni Łazarskiego, przewodniczący Rady Programowej Centrum im. Adama Smitha.

Kosztowne obietnice

Jak wynika z danych Ministerstwa Finansów deficyt budżetu państwa po wrześniu wyniósł 13,8 mld zł, ale znowelizowana w sierpniu ustawa zakłada niedobór na poziomie niemal 109,4 mld zł. Na konferencji w środę premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że na koniec roku deficyt będzie zapewne niższy niż założony w ustawie. Nadwyżka zaś trafi na ratowanie przedsiębiorstw i miejsc pracy z najbardziej zagrożonych branż.

Niewiele lepiej zapowiada się przyszły rok, gdy wydatki mają przekroczyć wpływy o 82,3 mld zł. Dlatego też rząd szuka pieniędzy, które pozwoliłyby mu zwiększyć dochody budżetu i pokryć wszystkie socjalne obietnice. Już uchwalono opłatę cukrową, którą to ustawę mimo apeli producentów napojów na bazie soków z owoców oraz branży sadowniczej podpisał prezydent Andrzej Duda.

Będziemy więc mieli różnego rodzaju opłaty, ostatnio bardzo popularne, tudzież inne daniny publiczne. Państwo wydaje, więc musi mieć skądś na to pieniądze.

– dodaje Gwiazdowski.

Podatki w czasie kryzysu

Oprócz tego ważą się także losy podatku handlowego. Rzecznik generalna TSUE uznała w połowie października, że polski podatek od sprzedaży detalicznej nie narusza unijnego prawa w dziedzinie pomocy państwa. Tę opinię mogą, ale nie muszą, brać pod uwagę sędziowie trybunału. Nowa danina pierwotnie miała obowiązywać od września 2016 roku, ale została zawieszona do końca tego roku.

Po trzecie, będziemy mieć poza opłatą tzw. solidarnościową nowe podatki, które wymierzone będą w tych, którzy mają coś więcej, np. w posiadaczy nieruchomości. Ci, którzy mają większą nieruchomość, zapłacą większy podatek od tzw. deszczówki. Na każdym kroku będzie coś, co spowoduje, że zapłacimy więcej. Generalnie wydaje mi się, że podwyżki różnych danin publicznych albo wprowadzanie nowych to jest tylko kwestia czasu.

– wylicza Robert Gwiazdowski.

Oprócz tego rząd planuje zmiany w tak zwanym podatku od deszczu. Limit powierzchni, od której trzeba będzie odprowadzić daninę za zabudowanie więcej niż połowy działki, spadnie z 3,5 tys. mkw. do 600 mkw. Dotychczas podatek obowiązywał od zabudowania 70 proc. gruntu. Oznacza obciążenia i dla właścicieli domów, i dla mieszkańców budynków wielorodzinnych.

Eksperci apelują, a rząd nie słucha

Eksperci Pracodawców RP wskazują na jeszcze inne obciążenia, które dotkną przedsiębiorców i konsumentów. Wśród nich jest nowy podatek od alkoholu w małych butelkach oraz opodatkowanie spółek komandytowych. Dodatkowo rząd przyszykował podwyżkę podatku od nieruchomości, ograniczenie ulgi abolicyjnej, z której korzystają polscy podatnicy zarabiający za granicą, oraz utrzymanie wyższych stawek VAT.

Przedstawiciele przedsiębiorców apelują, by odłożyć w czasie wprowadzanie nowych obostrzeń. Jednak jak na razie rząd PiS pozostaje głuchy na te apele.

W naszej ocenie czas kryzysu to nie jest odpowiedni moment na zwiększanie obciążeń. Przeciwnie, potrzebne są działania proinwestycyjne, które pozwolą zminimalizować negatywne skutki recesji.

– oceniają reprezentanci Pracodawców RP.

Źródło: Bankier, Newseria

Tagi

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button
Close
Close