Przekształcił lodowisko w kwiaciarnię. Sanepid nie odpuszcza i domaga się zamknięcia
Lodowisko “Lodogryf” w Szczecinie zamieniło się w “magazyn z kwiatami”, aby obejść rządowe restrykcje. Sanepid pozostaje jednak nieugięty.
W okresie od 28 grudnia do 17 stycznia obiekty sportowe, w tym lodowiska, mają być wykorzystywane jedynie na potrzeby sportu zawodowego. Rządowy lockdown można próbować jednak obejść, tak jak uczynił to szczeciński przedsiębiorca. Jak się okazuje, lodowisko “Lodogryf” zostało przekształcone w… kwiaciarnię.
Właściciel przybytku wymyślił następującą koncepcję: klient kupuje wejściówkę uprawniającą do wejścia na teren “magazynu z kwiatami”, który znajduje się na środku tafli lodowiska. Co istotne, każdy z odwiedzających musi samodzielnie dotrzeć do kwiatów i wybrać roślinę, która go interesuje. “Kwiaciarnia” nie prowadzi jednak wypożyczalni łyżew – należy przynieść własne.
Sanepid nie lubi żartów
Niestety, lodowa kwiaciarnia trafiła już na celownik organów państwa. Małgorzata Kapłan, rzeczniczka sanepidu w Szczecinie, podczas rozmowy z telewizją TVN24 stwierdziła:
W niedzielę w godzinach popołudniowych odbyła się wspólna kontrola policji i sanepidu na szczecińskim lodowisku kwiaciarni. Oceniając stan faktyczny, pracownicy sanepidu uznali, że jest to nadal lodowisko, a nie kwiaciarnia.
Z postępowaniem sanepidu nie zgadza się Tomasz Fornalski, który jest właścicielem lodowiska. Argumentację przedstawił reporterowi portalu Onet:
Taka decyzja zgodnie z prawem może być wydana za pośrednictwem ustawy lub decyzją administracyjną. Takiej decyzji nie otrzymaliśmy, więc nic nas nie ogranicza w prowadzeniu działalności. Mówi się, że znajdź człowieka to paragraf też się znajdzie. Tak jest w tym przypadku. Już nawet minister Niedzielski o nas wspominał, więc spodziewamy się, że zrobią wszystko, żeby nas zamknąć.
Fornalski nie zamierza przyjąć mandatu i jest gotowy na wszelkiego rodzaju kontrole. Uważa, że nie robi niczego niezgodnego z prawem. W rozmowie z “Wyborczą” usprawiedliwił swoje działania koniecznością utrzymania biznesu:
Sam prąd to jest wydatek 2 tys. zł dziennie. Rozmrożenie i zamrożenie lodu nie wchodzi w grę, bo to jest zwyczajnie nieopłacalne. Zresztą samo mrożenie od nowa trwa tydzień. A jaka jest gwarancja, że potem nagle z dnia na dzień nie zostaną wprowadzone jakieś inne przepisy? Do tego musimy spłacać kredyty, a z czego, jeżeli w czasie ferii mielibyśmy zamknąć obiekt? Muszę z czegoś żyć.
Sprawa jest rozwojowa – właściciel czeka na kolejne kroki ze strony sanepidu.
Źródło: next.gazeta.pl, wiadomosci.onet.pl