PolskaPrawoTransportTurystykaWarszawa

Warszawa: Licealista złożył pozew, bo spóźnił mu się autobus – sąd przyznał mu rację

Arriva musi zapłacić

Sąd Okręgowy w Warszawie podtrzymał decyzję Sądu Rejonowego z zeszłego roku i stwierdził, że Arriva “musi oddać pieniądze pasażerowi, który przez spóźniający się autobus musiał zamówić auto z Ubera”. Wyrok jest prawomocny.

Sprawa miała miejsce jeszcze w 2017 roku, kiedy to Tymon Radzik – warszawski licealista i ówczesny doradca minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej – spieszył się na ważne spotkanie. Czekał na autobus linii “118”, który nie przyjechał o czasie. Radzik postanowił więc zamówić Ubera, aby zdążyć na czas, a kosztem przejazdu (22 zł) obciążyć przewoźnika Arriva.

Arriva nie chciała jednak zwrócić mu pieniędzy, a pasażer usłyszał, że ,,powinien być przygotowany, że autobus może się spóźnić, np. przez korki”. Postanowił więc przekazać tę sprawę do sądu, by ten zadecydował, kto ma rację. Ten w pierwszej instancji przyznał mu rację i nakazał Arrivie zwrot 22 złotych i kosztów sądowych. Jak mówił wtedy Radzik w rozmowie z Polsat News:

To była sprawa dla zasady, chodziło o to by pokazać, że komunikacja miejska musi być odpowiedzialna za terminowość i za jakość świadczonych usług. Żeby pasażerowie mieli świadomość, że mogą na niej polegać. Bez tego nie będzie masowego przejścia na komunikację zbiorową, co byłoby bardziej ekologiczne.

Arriva odwołała się od wyroku, ale wczoraj Sąd Okręgowy oddalił apelację firmy i przyznał rację pasażerowi. Jak czytamy w uzasadnieniu sądu, cytowanym przez Radzika:

Arriva Bus Transport Polska – przewoźnik komunikacji miejskiej ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą za opóźnienia środków transportu, w tym w wyniku (zwyczajnych) zatorów drogowych. Wykazanie nadzwyczajnej sytuacji drogowej, niemożliwej do przewidzenia (nie są nią np. szczyty komunikacyjne, zapowiedziane roboty drogowe) dowodowo obciąża przewoźnika.

Joanna Parzniewska, rzecznik Arrivy, zapewniła polsatnews.pl, że firma “szanuje i respektuje wyrok sądu”. Natomiast Tymon Radzik uznał, że “to ważny krok do zapewnienia pełnego przestrzegania praw pasażerów komunikacji miejskiej” oraz “precedens, który da do myślenia przewoźnikom”.

Potwierdziło się, że rozkład jazdy nie jest wyłącznie blankietową informacją, a wiążącym elementem umowy, której przewoźnik musi dotrzymywać. (…) Nie będą więcej pisali pasażerom, aby “do korków w mieście byli przyzwyczajeni”.

Źródło: Polsat News

Tagi

Polecane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button
Close
Close