Partia Razem świętuje setną rocznicę zlikwidowania stanu szlacheckiego. Z tego powodu opublikowali informację, że osoby posługujące się takimi tytułami są jedynie kółkiem wzajemnego adorowania. Czy aby na pewno?
Na profilu ugrupowania napisano:
Dokładnie 100 lat temu na mocy konstytucji marcowej zlikwidowano stan szlachecki w Polsce. Rzeczpospolita od tamtego momentu nie uznaje przywilejów rodowych i stanowych. Pamiętajcie więc – hrabiowie, baronowie, szlachta i inne książątka w Polsce nie istnieją. Tylko w fikcji i na śmietniku historii.
Tymczasem, jak wynika z zapisów art. 96.
(…) Rzeczpospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych, z wyjątkiem naukowych.
PORANNE PLOTKI BIZNESOWE: Partia Razem walczy z biedą! Za 7 miesięcy pracy w jej zarządzie można zarobić 200 000 zł
Zapis ten oznacza brak zakazu odgórnego używania ich w życiu codziennym. Niemniej jednak usunięcie przywilejów wcale nie spowodowało, że arystokracja nagle straciła swoje przywileje. Wiele o tym mówi wpis jednego z największych zwolenników monarchii w kraju, czyli Janusz Korwin-Mikke:
Tak: szlachta to też "motłoch" – jeśli zbierze się w stado. A co do skutków edukacji: śp.Mikołaj Gómez Dávila, największy myśliciel XX wieku, słusznie napisał: "Jest rzeczą niemożliwą, by doprowadzić do całkowitego zdziczenia lud, który nie posiada podstawowego wykształcenia". pic.twitter.com/JXZOucusR0
— Janusz.Korwin.Mikke (@JkmMikke) March 18, 2020
Nie tylko Partia Razem krytykuje polską szlachtę
Swoją drogą ostatnie polemiki między Macieja Radziwiłła a Szczepanem Twardochem w Dużym Formacie wywołały szeroką dyskusję. Wszystko dlatego, że dziennikarz Gazety Wyborczej wspomniał o spuściźnie pańszczyzny oraz o zniewoleniu chłopstwa przez arystokratów. Twardoch wprost napisał, że jest „potomkiem niewolników”, co bardzo nie spodobało się rodzimej szlachcie.
Radziwiłł obruszył się w polemice, twierdząc, że to „przepisywanie historii na nowo”. Zarzucił dziennikarzowi również generalizowanie całej grupy i brak wiedzy historycznej.
Dziennikarz, polemizując, napisał później:
Nie jestem bolszewikiem, nie nawołuję, by grabić zagrabione, moje postulaty są skromniejsze; wystarczy mi zagrabione zagrabionym nazwać.
Czy znowu jesteśmy świadkami narodzin kolejnej wojny polsko-polskiej?
Źródło: Wyborcza.pl art. 1, Wyborcza.pl art. 2