Nowy premier Japonii obiecuje „nowy kapitalizm”, ale mało kto mu wierzy
Nowy premier Japonii ogłasza kontrowersyjny pomysł
Nowy premier Japonii Fumio Kishida sprzedał swój plan redystrybucji bogactwa w kraju jako „nowy kapitalizm”. Ale niektórzy krytycy w mediach społecznościowych sugerują, że plan brzmi dla nich bardziej jak socjalizm – nawet nazywając go „wspólnym dobrobytem Japonii”, odnosząc się do kluczowej polityki Komunistycznej Partii Chin.
Czy on w ogóle rozumie, jak działa kapitalizm?
– napisał na Twitterze Hiroshi Mikitani, dyrektor generalny Rakuten – ogromnego japońskiego sprzedawcy internetowego i odpowiedzi na detalicznego giganta Amazon.
Mikitani był szczególnie zły na propozycję premiera dotyczącą podniesienia podatku od zysków kapitałowych (CGT); rządowy podatek od zysków z inwestycji, nazywając to „podwójnym opodatkowaniem”. Szef Rakuten nie był jedyny w wyrażaniu swojej niechęci do kontrowersyjnej nowej propozycji, wielu obawiało się, że może ona szybko zabić ostatnią falę świeżego zainteresowania rynkiem akcji ze strony małych inwestorów detalicznych.
W Japonii wybory nowego premiera tradycyjnie zapoczątkowały rajd na giełdzie, ale zamiast tego przybycie Kishidy w październiku (przed wyborami do izby niższej) spowodowało, że Nikkei 225 szybko zatonął. Indeks spadał przez osiem kolejnych dni, co zostało nazwane „szokem Kishidy”.
W odpowiedzi nowy premier Japonii szybko wycofał się ze swojej propozycji CGT, mówiąc, że zamiast tego nie zamierza na razie dążyć do zmiany krajowych podatków od zysków kapitałowych i dywidend. Odkładając na bok ten wstydliwy zwrot w kierunku polityki, istnieje już wyraźny kontrast między stylem polityki gospodarczej Kishidy a podejściem jego poprzedników; Yoshihide Suga i Shinzo Abe.
Obaj popchnęli Abenomics, słynną obecnie politykę gospodarczą znaną z tak zwanych „trzech strzał”: agresywnego luzowania monetarnego, konsolidacji fiskalnej i strategii wzrostu. Ich celem było wykorzystanie tych trzech dźwigni, aby wyrwać japońską gospodarkę z dziesięcioleci powolnego lub zerowego wzrostu.
TVP puściło scenę z serialu Netflixa żeby szczuć na imigrantów
Obiecanki przed wyborami?
W czasie kadencji tych dwóch liderów odnieśli pewne sukcesy – giełda w kraju wzrosła ponad dwukrotnie. Kiedy Abe został premierem kraju po raz drugi w grudniu 2012 roku, Nikkei 225 był poniżej 10 000 jenów. W lutym tego roku przekroczyła 30 000 po raz pierwszy od 1990 roku. Nikkei potrzebował trzech dekad, aby dojść do siebie po krachu z końca lat 80., który spowodował dekady upadku gospodarczego kraju.
Jednak istnieją surowi krytycy strategii Abe – w tym pan Kishida – którzy twierdzą, że Abenomics tylko wzbogacił bogatych w Japonii. Chcą szerszego podziału bogactwa wśród ludności. Jednym z powodów, dla których ludzie nie czują, że mają więcej pieniędzy w kieszeni, jest fakt, że średnia pensja prawie nie wzrosła w ciągu ostatnich trzech dekad. Według danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju w ciągu ostatnich trzech dekad średnie zarobki w Japonii uległy stagnacji w porównaniu z krajami takimi jak Stany Zjednoczone i Niemcy.
W swoim pierwszym przemówieniu politycznym w parlamencie nowy premier Japonii 12 razy powtórzył słowo „bunpai”, czyli „redystrybucja”. Ale są ekonomiści i inwestorzy, którzy uważają, że ostra krytyka Abenomiki ze strony Kishidy była tylko wybiegiem mającym na celu zdobycie poparcia wyborców przed wyborami powszechnymi i że nie nastąpią żadne radykalne zmiany.
Kiedy Kishida został wybrany na lidera, obiecał „słuchać głosów ludzi”, ale wycofał się ze swojego planu obniżenia podatku od zysków kapitałowych w ciągu zaledwie kilku tygodni. Tak więc okaże się, czyje głosy teraz – inwestorów czy pracowników – zdecyduje się wysłuchać najuważniej, aby nadać ton swojej polityce.
Źródło: BBC