Roksa, czyli popularny “portal randkowy” powrócił. Jest jednak haczyk
Roksa.pl była jednym z najpopularniejszych portali “randkowych” w Polsce, którą odwiedzało nawet 12 mln osób miesięcznie. Oznacza to, że była jedną z najczęściej przeglądanych stron w naszym kraju. Została jednak zamknięta w grudniu po wielu latach na rynku, jednak nie na długo, ponieważ jej kopia pojawiła się na innym serwerze.
Roksa znowu działa, ale jest jeden kruczek
W grudniu zatrzymano właścicieli i pracowników serwisu Roksa.pl, którzy według informacji policyjnych zarobili na procederze 40 milionów złotych. 11 osób zaangażowanych w pracę portalu oskarżono o “udział w zorganizowanej grupie przestępczej czerpiącej korzyści z ułatwiania prostytucji.
Tymczasem serwis wrócił ponownie do sieci, ale tym razem rozszerzeniem .sx. Oznacza to, że domena została zarejestrowana w Sint Maarten, czyli terytorium zależnym Holandii, które położone jest w Małych Antylach. Na portalu istnieje informacja, że właściciele “nie pobierają żadnych opłat za umieszczanie ogłoszeń”. W jaki sposób zatem zarabiają? To pozostaje “tajemnicą”.
Zobacz również: Prawo własności intelektualnej to przykład hipokryzji najbogatszych państw
Czy nowa Roksa.sx jest prawdziwa?
Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź. Nie. Absolutnie nie.
Przede wszystkim adres mailowy serwisu jest zarejestrowany na… Gmailu. Z kolei regulamin serwisu, to jakiś żart, a cały portal wydaje się zwykłym scamem. Nie zalecamy przeglądać tej strony, ani tym bardziej umieszczać tam ogłoszeń.
Roksa ponownie działa? Właściciele nie mają z tym nic wspólnego
Serwis, który zarejestrowany jest poza Polską, nie jest jednak w żaden sposób związany z prawdziwymi założycielami strony. Jak czytamy na polskim “odpowiedniku”:
Informujemy, że zaprzestanie działalności portalu jest spowodowane realizacją postanowienia Prokuratury. Nie mamy nic wspólnego innymi witrynami , podszywającymi się teraz pod naszą markę.
Sami właściciele otrzymali zarzuty założenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą oraz zarzut kuplerstwa (czyli pomaganiu w prostytucji). Grozi im za to kara nawet 10 lat pozbawienia wolności. Z kolei osoby, które pracowały przy obsłudze serwisu, otrzymały zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która trudniła się czerpaniem korzyści majątkowych z kuplerstwa.
Oznacza to, że grozi im nawet pięć lat pozbawienia wolności. Warto zaznaczyć, że samo kuplerstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat 3.